sobota, 2 listopada 2013

"Diablak 1 725 m.n.p.m." 02.11.2013

W związku z tym, że nie ma bezpośredniego dojazdu do Zawoi, musieliśmy najpierw dojechać do Krakowa a stamtąd do Zawoi Markowe. Wysiedliśmy pod samym wejściem na szlak i ruszyliśmy w drogę.
Pierwszy przystanek był w PTTK Schronisko Markowe Szczawiny. Po wypiciu herbaty i małym śniadanku ruszyliśmy Akademicką Percią na szczyt. Pogoda była ładna ale im wyżej wchodziliśmy tym mniej było widać. Ze szczytu opadała mgła ale mieliśmy nadzieję, że na górze nie będzie mgły. Szlak wydawał się dość prosty więc zaskoczył nas widok drabinek. Ach ten dreszczyk emocji. Było mokro i ślisko. Ale daliśmy radę.
Wchodząc wyżej mgła była coraz bardziej gęsta i wiatr zaczął się coraz bardziej nasilać. Pod szczytem wiało już naprawdę mocno i dało się to odczuć tracąc czasami równowagę. Na szczycie było naprawdę wietrznie. Pierwszy raz spotkałem się z takim wiatrem. Mimo, że nie ważę mało, miałem problemy ustać. Po chwili odpoczynku za skalną ścianą, chcieliśmy ruszyć w dół czerwonym szlakiem ale mgła była na tyle gęsta, że nie widzieliśmy gdzie prowadzi szlak. Musieliśmy więc pójść pod prąd i wrócić tym szlakiem, którym przyszliśmy.
Wszystko było dobrze, ale obawialiśmy się drabinek. Jednak poszło łatwiej niż się wydawało. Po dotarciu do schroniska zjedliśmy obiad i musieliśmy już wracać gdyż zaczynało się ściemniać. Na szczęście mieliśmy latarki więc poradziliśmy sobie w egipskich ciemnościach. Wyprawa skończyła się w tym samym miejscu w którym się zaczęła. Mamy nadzieję, że następnym razem trafimy na piękną pogodę.















wtorek, 27 sierpnia 2013

"Kozia Przełęcz 2 137m n.p.m. " 27.07.2013

Wiedząc, że ustalona wcześniej trasa zajmie trochę więcej czasu niż ta na Kasprowy Wierch, wyruszyliśmy z Kuźnic koło godziny 7:00. Trasę znowu zaczęliśmy niebieskim szlakiem do Schroniska Murowaniec. Staraliśmy się iść szybciej niż ostatnio, ponieważ wiedzieliśmy ile jeszcze przed nami. O 7.50 byliśmy już w schronisku. Śniadanie, ciasteczko na energię i ruszyliśmy dalej bo szkoda czasu.
Następnym przystankiem był Czarny Staw Gąsienicowy przy którym byliśmy o 8:50. Parę zdjęć na pamiątkę i ruszyliśmy dalej do Zmarzłego Stawu. Stamtąd już żółtym szlakiem na Kozią Przełęcz. Przy Zmarzłym Stawie byliśmy koło godziny 9:40. To był ostatni przystanek przed podejściem na Kozią Przełęcz.
Powoli zaczęliśmy się wspinać na górę. Na początku było w miarę łagodne i proste podejście. Gdy dotarliśmy trochę wyżej i pojawiło się rumowisko skalne już nie było tak łatwo. Zaczęła się wspinaczka po kamieniach i czasami zdarzało się nam zboczyć z trasy. Ale cała zabawa zaczęła się gdy dotarliśmy do pierwszych łańcuchów. To było nasze pierwsze spotkanie z łańcuchami w życiu. Tam poczuliśmy lekki przypływ adrenaliny. Na szczęście mieliśmy wymarzoną pogodę. Pojawił się mały problem, gdy nie wiedzieliśmy gdzie postawić nogi a łańcuchy pięły się ku górze. Ale nie daliśmy się ponieść emocjom i wspinaliśmy się dalej. Gdy patrzyliśmy na nasz szlak z dołu nie wyglądał tak źle. Jednak z góry to był naprawdę przerażający a zarazem piękny widok. Myślę, że ktoś kto ma lęk wysokości czy przestrzeni, mógłby się tam poczuć trochę niekomfortowo.
Po pokonaniu pierwszych łańcuchów pojawiły się kolejne. Okazało się, że ten odcinek był łagodniejszy niż poprzedni. O godzinie 11.10 byliśmy na Koziej Przełęczy. Nasz pierwszy dwutysięcznik! Kolana troszkę się trzęsły ale odczucia były ekstra. Nie ma porównania z poprzednim wypadem. Chodząc po takich szlakach, naprawdę trzeba na siebie uważać. Przekonałem się, że jeżeli idzie się z kimś kto trochę bardziej się lęka od Ciebie, to ważne jest wspieranie tej osoby. To bardzo ważne i bardzo pomaga.
Powrót do schroniska odbył się tą samą drogą. W dół szło się nieco wolniej ze względu na stromość. O 15:10 byliśmy ponownie w schronisku. Zjedliśmy posiłek by mieć siły wrócić do Kuźnic.
Tym razem powrót odbył się żółtym szlakiem. Szczerze mówiąc, ciężko musi się wchodzić tym szlakiem. Na drodze jest dużo kamieni skalnych więc musi być trochę ciężej niż niebieskim szlakiem. Tak więc odradzam ten szlak na wejście. W Kuźnicach byliśmy o 16:50. Na dole odczuliśmy zmęczenie po całym dniu. Nogi już nas zaczęły boleć.
Jeśli ktoś chce spróbować jak to jest z łańcuchami to szczerze polecam tą trasę. Dla nas to było niesamowite przeżycie.